środa, 2 grudnia 2015

Rozdział 1

Miksy

Północ.
    Leżałam na łóżku, patrząc w niebo, które oświetlał piękny, czerwony księżyc. Co mogę powiedzieć? Uwielbiam taki stan. To uczucie kiedy leżysz, słuchasz muzyki, za oknem jest ciemno a jedyne co oświetla twój pokój to pełnia księżyca. Czego można pragnąć bardziej? Weekendu. Pomyślałam. Też tak macie, że nie wiecie co robić ze swoim życiem? Jutro praca. Kolejny poniedziałek. Kolejne papiery. Kolejne nudy. Kolejny zwykły dzień. Jest tylko jeden plus. Pieniądze. Duża ilość pieniędzy.
    Zerknęłam na zegarek, który wskazywał już 01.23. Westchnęłam cicho. Wyłączyłam moją ulubioną piosenkę Katy Perry i wyjęłam słuchawki z uszu, odkładając je na czarny mebel z boku.
Przekręciłam się na lewy bok, stroną do ściany, naciągnęłam swoją czarną kołdrę i zasnęłam.

     Drr drrr
Przeklęty budzik! Wymacałam ręką mojego samsunga, przejechałam palcem po ekranie, wyłączając źródło tego ogłuszającego, znienawidzonego przeze mnie dźwięku. Położyłam się na plecach oddychając głośno. Ten dzień nie zapowiada się dobrze. Wstałam, kierując się od razu do łazienki. Załatwiłam swoje potrzeby, po czym sięgnęłam do moich ulubionych kosmetyków. Spojrzałam w lustro, po czym stwierdziłam, że nie muszę ich używać. Dlatego też wzięłam krem na dzień Hydrafriesh z Loreala, który zdecydowanie jest moim ulubionym. Ubrałam czarne rurki i białą bluzkę z napisem Moonlight. Jak pewnie zauważyliście mam obsesję na punkcie księżyca.
Zbiegłam na dół, uprzednio pukając w pokój starszego brata. Otworzyłam lodówkę, po czym wyjęłam dwa jajka na jajecznicę. Jestem jedną z tych osób, która nienawidzi płatków owsianych. To jest mdłe i niedobre. Po usmażeniu i zjedzeniu śniadania pobiegłam na górę wymyć zęby, po czym znów zbiegłam na dół biorąc torbę i wychodząc z domu. W sumie niezły trening z rana. 

        Wchodząc do korporacji BEZFE OFF , której z całego swojego serca nie cierpię, skierowałam się na trzynaste piętro windą. Weszłam do gabinetu, gdzie już czekała moja asystentka.
-Dzień dobry Elizabeth. -powiedziałam pierwsza odwracając się w jej stronę. -zrobiłaś to o co Cię prosiłam?-dodałam
-Tak, wszystko jest już na Twoim biurku.
-Okej. W takim razie dziękuje.
-Nie ma za co. Przyszedł list do Pani. Proszę tutaj podpisać.-podała białą kartkę na której maznęłam od niechcenia swój podpis, po czym zabrałam swoją paczkę i skierowałam się do gabinetu obok. Usiałam na skórzanym, czarnym fotelu, wkładając klucze do środka. Odpakowałam paczkę, wyjmując dwa bilety i list.

Zaproszenie na tygodniowy pobyt w spa ufundowany przez BEZFE OFF, za dobrą pracę i świetny projekt wręczam Miksy Newster. 
Prezes BEZFF OFF
Tom Rocker. 

Westchnęłam cicho. W sumie to dobry pomysł. Dawno nie byłam na dobrym masażu.  Schowałam bilet do mojej czarno białej torby z Chanel. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi na co cicho zawołałam 'proszę' Na prawdę mam dużo pracy. Spojrzałam w górę i zobaczyłam przed sobą Toma. Oh cholera.
-Jutro w naszej firmie pojawi się Mirranda. -powiedział sucho. Tylko nie ona, proszę.
-W jakiej sprawie?
-Będziemy negocjować. Przygotuj proszę wszystkie dokumenty.
-Oczywiście szefie. -mruknęłam.
I tak spędziłam 3 godziny. Kiedy znalazłam się już w domu, jedyne o czym marzyłam to spanie. Jest godzina 23.36 a ja padam. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, zmyłam makijaż i położyłam się spać.

Stałam przed wielkim szarym budynkiem na którym widniał napis SPA BODY. Weszłam do środka grzecznie witając się z recepcjonistką.
-W czym mogę pomóc? -zapytała nawet na mnie nie patrząc.
-Mam tutaj tygodniowy karnet na masaż. -mruknęłam machając jej przed oczami biletem.
-W takim razie zapraszam do pokoju 24, który znajduje się na pierwszym piętrze. -powiedziała stawiając pieczątkę na moim karnecie. Odebrałam go i ruszyłam schodami w poszukiwaniu pokoju. Kiedy się tam znalazłam, cicho zapukałam do drzwi. Kiedy usłyszałam proszę, weszłam rozglądając się po pokoju. Był wielki. Jego ściany były szare, w pokoju panował mrok a dookoła porozstawiane były świeczki. Idealnie. Spojrzałam przed siebie widząc kobietę w podeszłym wieku.
-Proszę się położyć. Pan Bieber zaraz przyjdzie. Tutaj ma pani ręczniki. Proszę się rozebrać, tam jest przebieralnia. -powiedziała wskazując palcem po czym wyszła z pokoju.
Weszłam do przebieralni i rozebrałam się zostawiając na sobie bieliznę. Podeszłam do łóżka i delikatnie podskoczyłam, ponieważ było ono bardzo wysokie. Położyłam się na brzuchu i czekałam na niejakiego Biebera.
Po chwili usłyszałam skrzypnięcie drzwi a zaraz po tym delikatne ręce, które delikatnie masowały moje plecy. Oh cholera. Jęknęłam głośno na co usłyszałam cichy chichot.
-To dopiero początek.-powiedział ciepły, uwodzicielski głos.-Jak ma Pani na imię?-zapytał po chwili masując dół moich pleców.
-Miksy. I mów mi po imieniu.-powiedziałam cicho relaksując się jego dotykiem. Ciekawe jak wygląda.
-Jestem Justin. Ile masz lat?
-21 a ty?
-Tak samo. Więc podoba Ci się to Miksy?
-Cholera, to jest genialne. -niemal krzyknęłam na co zaśmiał się głośno. Schylił się. Poczułam oddech na moim karku. Masował mocno moje ramiona.
-Dobrze. Połóż się na plecach.-powiedział zdejmując ręce. Delikatnie przekręciłam się na plecy i spojrzałam na jego twarz. Cholera. Jego czekoladowe tęczówki wpatrzone były w moje niebieskie. Uśmiechnął się miło. Wspiął się na łóżko siadając okrakiem na mnie na co lekko się spięłam.
-Czuje jaka spięta jesteś. Rozluźnij się.-mruknął do mojego ucha po czym wyprostował się masując mój brzuch, schodząc na nogi.
Po piętnastu minutach, kiedy wszystko dobiegło końca poszłam się ubrać w ciuchy.
-Dziękuje Panie Bieber.-uśmiechnęłam się delikatnie.
-Mów mi po imieniu.- powiedział z uśmiechem dając mi swoją wizytówkę.
-W takim razie dzięki Justin. Było miło. -powiedziałam chwytając za klamkę.
-Następnym razem będzie milej, kiedy będziesz bez ubrań.-powiedział pewnie. Udając, że tego nie słyszę wyszłam z pokoju.
Kiedy dotarłam do firmy, weszłam do wielkiego biura konferencyjnego. Pierwsza osoba jaka rzuciła mi się w twarz to Mirranda Casstomer. To nie będzie dobry dzień.
         Konferencja zakończyła się dość szybko. Byłam cholernie zadowolona z siebie, ponieważ udało mi się wkurzyć Mirrande. Za to szef nie będzie dumny.                  
   


Delikatnie masował moje ramiona, całując moją szyję. Stałam odwrócona do niego tyłem. Zjechał po całej długości moich ramion, łącząc nasze palce. Ssał moją skórę na szyi. Jęknęłam cicho. Obrócił mnie przodem do siebie. Złączył nasze wargi, powoli rozpinając guzik za guzikiem w mojej koszuli. Zsunął ją, przez co opadła na ziemie. Oderwałam się od jego słodkich ust. Zdjęłam jego białą bokserkę. Położyłam rękę na jego przyrodzeniu i delikatnie masowałam.
Właśnie tak Miksy, właśnie tak.-warknął mi do ucha.
      Zerwałam się z łóżka. Co do cholery właśnie mi się śniło?











4 komentarze:

  1. Hah, tak jak myślałam, rozdział jest świetny :)) A ta końcówka? Boskie! *o*
    Z niecierpliwością czekam na kolejny :*

    Weny xx

    OdpowiedzUsuń
  2. No no fajnie się zaczyna ∩__∩

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuję, że będzie gorąco ! *mina pedofila* Ale się nie mogę doczekać!!!! Fangirling 100% xD Pierwszy raz czytam takie opowiadanie (chodzi tu o rolę Justina) Pozdrowionka xx
    O! I zapraszam do mnie ^^ (blogi w profilu)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo podoba mi się wizja Justina masażysty, to na pewno będzie ciekawe.
    Czekam u Ciebie na drugi rozdział, a tym razem na drugi zapraszam do siebie http://friends-jbff.blogspot.com/ pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń